Stowarzyszenie czy samorząd?

W ostatnim czasie w naszym środowisku toczy się dyskusja nad przyszłością branży szkoleniowej. Impulsem stał się przygotowany projekt ustawy o SZIE. Inicjatorzy idei samorządu wśród głównych celów wymieniają podwyższenie poziomu zawodowego instruktorów poprzez ściślejszy nadzór oraz bardziej profesjonalne warsztaty zawodowe. Pytanie czy celów tych nie da się osiągnąć dużo prostszymi i tańszymi środkami? Bo o kosztach tego przedsięwzięcia autorzy pomysłu mówią jakby mniej. W projekcie ustawy zakłada się bardzo rozbudowany aparat biurokratyczny. Krajowe Izby mają mieć w strukturach Zjazd Izby, Radę Izby, Komisję Rewizyjną, Komisję Kwalifikacyjną, Sąd Dyscyplinarny, Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Oprócz tego mają być Okręgowe Izby z takimi samymi organami. Nie wiemy, ile będzie okręgów. Jeśli dużo, to będzie duży koszt ich utrzymania, ale będą blisko zainteresowanych. Jeśli np. tylko 17, to dla niektórych członków daleki będzie dojazd do nich. Np. w skład prezydium okręgowej rady izby ma wchodzić przewodniczący , zastępca, sekretarz , skarbnik i członkowie. Nie wiemy ilu, ale widząc mnogość zadań, w wielu organach może to być znacząca liczba. Do tego sekretarka, sprzątaczki, itp. O kosztach wynajmu kilkupokojowych lokali, komputerach, opłatach za prąd nie wspomnę. Każdy przedsiębiorca wie, ile kosztują rzeczy niezauważalne, tusz do drukarki, papier. Można mnożyć. Samorząd ma wspierać socjalnie swych członków, więc być może powstaną dodatkowe komórki organizacyjne. Wiadomo, że każda biurokracja potrafi stworzyć potrzeby, dla obsługi których, zatrudnia się nowe osoby (może rodzinę albo znajomych? ). Tylko to co przytoczyłem pokazuje, że każda Izba Okręgowa będzie musiała do obsługi zadań wymienionych w projekcie ustawy zatrudnić na etatach co najmniej kilkadziesiąt osób, w skali kraju to kilkuset urzędników (doliczając oczywiście Izbę Krajową). Skąd pieniądze na utrzymanie tylu urzędników i lokali? Z projektu wynika, że ze składek członków i działalności gospodarczej. Jeśli tak, to ile będzie wynosić składka członkowska czy cena warsztatów zawodowych w warunkach, gdy będzie monopol? A kto zagwarantuje, że będzie wyższy poziom warsztatów? Czy nie zadziała mechanizm znany z polityki krajowej, że intratne kontrakty daje się rodzinie i znajomym królika? Monopol zawsze rodzi patologie i śrubuje ceny w każdej dziedzinie. Samorządy mają dziś małą siłę przebicia ze względu na niewielką ilość członków. Są 2 główne przyczyny. Pierwsza to mała ilość instruktorów, dla których nauka jazdy to główne źródło utrzymania. W moim środowisku odliczając szefów firm znaczącą większość stanowią emeryci oraz osoby pracujące w służbach w systemie zmianowym i w innych zawodach na etatach. Drugi powód to specyfika pracy instruktora. Otrzymuje wynagrodzenie nie za 8 godzin bycia w pracy, tylko za każdą przepracowaną godzinę, czyli działalność społeczna w stowarzyszeniu wiąże się z mniejszą ilością godzin, czyli mniejszą pensją. Uważam, że pozytywne zmiany w naszej branży można uzyskać dużo taniej, niż przez samorząd. Trzeba zwiększyć siłę stowarzyszeń poprzez znaczące zwiększenie liczby członków. Drugi kierunek działań to wprowadzenie do Departamentu Transportu i KRBD znaczącej liczby przedstawicieli naszego środowiska , gdzie mieliby znaczący wpływ na rozwiązania dla naszej branży (pomysł kolegi Krzyśka ).

Idea powołania samorządu nie daje odpowiedzi na pytanie, jak poprawić sytuację materialną w naszej branży, a to dla nas najbardziej palący problem. Nie czarujmy się, silny nadzór nad instruktorami nie wpłynie znacząco na BRD, bo jest wiele innych ważniejszych czynników, jak np.wzorce zachowań na drodze, które młodzi kierowcy przejmują od starszych. Naprawdę instruktorzy uczą przepisowej i bezpiecznej jazdy. A wyjątki będą zawsze niezależnie od rodzaju bata. Poziom instruktorów mógłby wzrosnąć, gdyby do zawodu chcieli przyjść młodzi i ambitni, ale tych odstraszają mało atrakcyjne zarobki w stosunku do ciężkiej pracy i dużej odpowiedzialności. Z większości instruktorów, dla których to tylko dodatkowe zajęcie , nie da się więcej wycisnąć wyższego poziomu. Przy niedoborze na rynku pracy (a to stale się pogłębia) szefowie firm są pod ścianą. Muszą zatrudniać każdego chętnego, bo nie mają wyboru. Nie ma naturalnej selekcji, że kto odstaje, zostaje zwolniony. Powstanie samorządu tylko pogłębi tę patologię, bo wysokie składki i ceny warsztatów spowodują odejście wielu z tych, którzy szkolą 1-3 osób w miesiącu. Trzeba sprawdzić ile jest takich osób. Bo jeśli jest to znacząca liczba, to tej luki nie da się szybko zapełnić. Młodych ta praca nie interesuje. Kursy szkolące kandydatów na instruktorów świecą pustkami. Poprawę poziomu na kursach prawa jazdy należy więc zacząć od znalezienia sposobu na zwiększenie pieniędzy w OSK, co przełożyłoby się na atrakcyjne finansowo warunki pracy, a w dalszej perspektywie przyciągnięcie młodych do zawodu.

Nic o nas bez nas mówi przysłowie. Uważam, że PFSSK we współpracy ze stowarzyszeniami wojewódzkimi powinno przeprowadzić kampanię informacyjną wśród instruktorów na temat zalet i zagrożeń w wyniku powstania samorządu, oraz zainicjować szerszą dyskusję, jaki kształt powinna obrać branża szkoleniowa i egzaminacyjna. Kampanię tę powinno zakończyć referendum za lub przeciw samorządowi, oraz z innymi pytaniami dotyczącymi ważnych dla nas spraw. Nie powinniśmy stać z boku, bo pewnego dnia może być za późno i obudzimy się z ręką w nocniku, gdy ktoś urządzi nam świat po swojemu.

 

Zbigniew Muszyński